Adrian Chorębała – cultural manager, curator and journalist. As a curator, he is interested in relationship of the visual arts with social relations, music, architecture and the role of art / artist in the contemporary world. From 2008 till now he works as a manager of the Academy of Fine Arts Gallery in Katowice – Rondo Sztuki, being at the same time a Program Board member of this institution.
Jaki był ostatni projekt, nad którym pracowałeś, a który został zakłócony przez sytuację związaną z Coronavirusem?
Myślę, że tak jak większość ludzi pracujących „w sztuce i kulturze” w Polsce nie da się powiedzieć, że był to tylko jeden projekt: przygotowywałem kilka różnych rzeczy – i nadal to robię, z tym, że termin każdego z wydarzeń jest dziś niemożliwy do przewidzenia. Być może odbędą się tak jak były zaplanowane, być może później, może w innymiejscu… Ale mam ten komfort, że mogę dalej pracować – koncepcyjnie. Po pierwsze nad solową wystawą Joanny Concejo, która miała być wystawą mistrzowską przy konkursie Książka Dobrze Zaprojektowana – Zacznijmy od dzieci, jest to konkurs i konferencja organizowane przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach. Jako, że jest to projekt, który angażuje wiele osób postanowiliśmy przełożyć te działania na 2021 rok. Kolejna rzecz to wystawa dotycząca kryzysu ludzkości, która miała być pokazana podczas festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Temat jak widać bardzo aktualny, czekamy teraz na decyzję festiwalu czy będzie się odbywać w czerwcu. Kolejnie dwie wystawy nad którymi pracuję, a które mają być otwarte w sierpniu i później – czyli mam nadzieję, że faktycznie będą w terminie – to Guilty Pleasure z udziałem wielu polskich artystów (m.in.: Karolina Jabłońska, Wilhelm Sasnal, Dominikę Olszowy). Tu do współpracy zaprosiłem Anię Mituś z BWA Wrocław. W ten sposób chcę trochę powalczyć z czymś, co ostatnio zaczęło mnie jako kuratora uwierać: z obracaniem się tylko we własnej bańce, z pokazywaniem tylko artystów, którzy w tej bańce są, których się zna i lubi. Będziemy się starać to zmienić i zmieszać trochę, przynajmniej terytorialnie, skład artystów i ich prac o grzesznych przyjemnościach. Ostatnia wystawa – w klimacie utartych kategorii życia i wychodzenia z nich – „Wyjście ze strefy komfortu”, będzie nawiązywać do tego czasu teraz, do izolacji i szukaniu nowych dróg dla siebie. Patrząc na te projekty, widać, że z jednej strony sztuka, tematy wystaw, poszukiwania kuratorów już od dłuższego czasu niejako wyprzedzały to, co teraz dzieje się w związku z pandemią i kryzysami w różnych systemach czy strukturach. Z drugiej strony, zawsze bardzo staram się także na wystawie doprowadzić do równowagi, czyli nie tylko nakreślać jakąś ogólną perspektywę, ale także oddawać, obrazować to, co dzieje się blisko „zwykłego życia”, np poprzez oprowadzania kuratorskie, warsztaty dla publiczności, pokazy. Dlatego – wracając do zakłóceń wywołanych wirusem – nie chcę otwierać wystawy dla samego otwarcia, bez możliwości bycia w przestrzeni razem z publicznością, pracami, artystami, bez możliwości wspólnego doświadczania jej.
Jak teraz zarządzasz swoją pracą?
Narazie tak jak mówiłem: pracuję koncepcyjnie, mam komfort tego, że większość wystaw może odbyć się w późniejszym terminie. Głównie zdalnie, chociaż bywam w Rondzie Sztuki, bo np. muszę artyście wydać pracę. Oprócz koncepcji mam też sporo pracy w naszych mediach społecznościowych – bo teraz tam nie może być ciszy.
Co do organizacji pracy: do końca tego tygodnia moje dzieci są na wsi, u dziadków, także nie ma ich z nami w domu. Wracają w sobotę, bo jednak w czasach zagrożenia chce się być razem, blisko z nimi. Zobaczę od poniedziałku, jak będzie ta praca zdalna przebiegać już z nimi w mieszkaniu; ciekawi mnie na ile będą się nudzić, na ile będą korzystać z komputera, gier, filmów…Fajne jest to, że moi synowie korzystają także z projektów, które działy się w galeriach, teraz Mikołaj (młodszy syn) kończy np. projekt lampy, którą zaczął na warsztatach w Akademii Młodego Wieku w Rondzie Sztuki. Przydają mi się techniki, które stosuję na co dzień w pracy z artystami: daję im wolną rękę i dopóki widzę, że działają i zajmują się „swoją pracą” to nie przeszkadzam im. Dojdzie mi jeszcze sytuacja wspomagania synów w e-learningu, więc to nie tylko oni będą wchodzić w mój czas pracy, ale także i ja będę się angażować w ich zadania, w ich świat szkolny. Jest to dla mnie kwestia równoważenia lęku dzieci, pokazania im, że pomimo tymczasowej zmiany sytuacji staramy się funkcjonować normalnie, działać.
Dla mnie najgorszy stan na świecie to nuda: dużo na pewno będę stymulować ich, zmieniać rozrywki i zadania, żeby nawet te wszystkie fajne rzeczy, które robią nie zaczęły im się nudzić.
Jak myślisz, jak będzie wyglądała sytuacja ”kiedy to się skończy”?
Pewnie przede wszystkim będziemy bogatsi o doświadczenia, o przemyślenia, które będziemy wykorzystywać dalej w naszym życiu czy pracy. Myślę, że to co realnie możemy przełożyć na dalsze życie to docenienie tego, co mamy, wolności przemieszczania się, pracowania tak jak chcemy. Liczę na to, że jako kuratorzy będziemy w stanie pokazać ludziom, że nasza działalność ma faktyczny wpływ na życie, na ich samopoczucie i kontakt z rzeczywistością [tak jak np.teraz sztuka, teatr, film online podtrzymują ludzi na duchu w trakcie #zostańwdomu – przypis WM] Wierzę, że ze wszystkiego człowiek może się uczyć, nawet z takiego stanu zawieszenia, i wykorzystać wszystko po to, aby później wrócić do świata i robić to, co się robi z pełnym zaangażowaniem. Oczywiście, zobaczymy jaka będzie na przykład sytuacja finansowa, zwłaszcza w kulturze – czy przyznane środki nie zostaną przesunięte gdzie indziej, tam gdzie będą potrzebne aby radzić sobie z kryzysem. Mam nadzieję, że ten czas nauczy nas wspólnotowości, tego, że pewne rzeczy warto robić razem. Ja jestem optymistą i wyobrażam sobie, że nastąpi zagęszczenie imprez kulturalnych i ludzie będą częściej w nich uczestniczyć, aby nas wspomóc, aby pokazać, że rzeczywiście jesteśmy dalej solidarni.
Czy jest jakaś lektura/film lub dzieło sztuki, które chciałbyś polecić, bo wydaje Ci się teraz ważne
Eseje Rebeki Solnit „Nadzieja w mroku” – książka na niepewne czasy, pełne nieznanych wyznań, która pokazuje postawę pro-aktywną, ucząca tego jak działać bardziej maksymalistycznie, z pożytkiem dla siebie i innych. Może zabrzmi to górnolotnie, ale dla mnie jest to książka o tym, co w życiu jest najważniejsze: o sensotwórczości, o tym, że jeśli nadajemy naszym działaniom sens, to jesteśmy w stanie żyć.