2. notatki z domu / home marginalia, fot. Wera Morawiec

Monika Kucia: kuratorka i performerka, projektantka artystycznych wydarzeń kulinarnych. Ekspertka i promotorka regionalnej i tradycyjnej kuchni, koordynuje międzynarodowe wizyty studyjne dla instytucji krajowych. Członkini zarządu Festiwalu Nowe Epifanie oraz Europejskiego Festiwalu Smaku w Lublinie. Obecnie pisze o kulinariach dla kwartalnika „Przekrój”.

Talk with Monika Kucia: curator and performer, designer of artistic culinary eventsExpert and promoter of regional and traditional cuisine, designer of international study visits for national institutions. Member of the Board of the Festival New Epiphanies and the European Festival of Taste in Lublin. Currently food writer for magazine “Przekrój”.

Monika Kucia, fot. A. Rózga “I see a certain change already: it is the radical kindness”

Jaki był ostatni projekt, nad którym pracowałaś, a który został zakłócony przez Coronavirus?

Nie odbyła się premiera 12 Kobiet – wydarzenia w ramach Festiwalu Nowe Epifanie. Z jednej strony nie umiałam sobie z tym brakiem premiery poradzić: z całą energią, napięciem, przygotowaniem…Projekt ten przygotowywałam z Leną Piękniewską i jeszcze 10 innymi kobietami – jest to splot doświadczeń, opowieści i muzyki. 12 kobiet przed publicznością, od nastolatki, przez uchodźczynię, ciężarną tancerkę, aż po 86-letnią pieśniarkę z Gałek Rusinowskich opowiadających lub deklamujących treści dotyczących różnych etapów życia. Dla mnie była to kompletnie nowa, rewolucyjna praca, bo pozwoliłam sobie na bardziej kolektywne tworzenie, na mocne bycie razem w tym procesie. I to jest właśnie druga strona tego braku premiery: cała nasza grupa tym bardziej zaczęła być blisko siebie, wspierać się (oczywiście online) i okazuje się, że proces tkania naszych opowieści trwa. Udało nam się, przy okazji prób, a później bycia razem w pustce po premierze stworzyć swoisty krąg mocy. Mam nadzieję, że będzie to odczuwalne, kiedy już pokażemy 12 Kobiet publiczności. Zdradzę jedynie tyle, że jedna z nich (Aga Łabuszewska, właścicielka Cafe Kulturalna) deklamuje Hymn do Miłości św. Pawła w formie żeńsko-osobowej. Prosty zabieg, który robi niesamowite wrażenie. To, co się zadziało w związku z wirusem paradoksalnie wzmacnia wymowę i uzupełnia narrację naszego wydarzenia.

Jak teraz zarządzasz swoją pracą?

Teraz mam poczucie bycia w pewnym zatrzymaniu. To jest może bardziej — w czymś, co u pszczół nazywa się kłąbem: robotnice otaczają królową-matkę i hibernują się, aby przetrwać zimę. Jesteśmy teraz: z dziećmi i moją 80-letnią, unieruchomioną przez chorobę Mamę, w hibernacji, gdzie ja wyznaczam oś centralną, jako ta, która zapewnia przetrwanie i wsparcie, poziomą zaś łóżko, od dwóch tygodni upodabniające się coraz bardziej do bezpiecznej arki. Do tego łóżka ściąga wszystkich, łącznie z kotami, które normalnie na co dzień wychodzą na zewnątrz, ale ostatnio wyczuły atmosferę i przesiadują solidarnie z nami w domu. Odkąd rozpoczął się okres kwarantanny, u nas bardzo ścisłej ze względu na Matkę, całą swoją energię wkładam w dom, w poczucie bycia w nim, układanie rzeczywistości dla siebie i dzieci, w całym tym niepokoju o siebie i bliskich. W sytuacji nagłego wyjęcia z systemu szkolnego, w sytuacji łączenia fizycznego zabezpieczenia zdrowia z wymogiem zarabiania pieniędzy, dbania o odrobione lekcje, o samopoczucie domowników itd. Bez popadania w przesadne reakcje oczywiście, bo wciąż jesteśmy w dobrej sytuacji: mamy wodę, prąd, sklepy działają, Internet działa. Bardziej mówię tu o wkładaniu wielkich zasobów w bycie blisko, w potrzebę współ-życia która jak się okazuje jest teraz esencjonalna, by przetrwać ten czas z zachowaniem stabilności umysłowej. Zupełnie praktycznie rzecz biorąc, moja obecna praca polega głównie na pisaniu i tłumaczeniu tekstów, co daje mi poczucie komfortu, bo zapewnia pieniądze, nadaje rytm wyznaczany terminami, porządkuje czas, przynajmniej do czerwca, kiedy powinnam mieć gotową książkę dla wydawnictwa Znak – chociaż teraz nie wiadomo nawet, czy się ukaże.

Jak myślisz, jak będzie wyglądała sytuacja ”kiedy to się skończy”? W odniesieniu do świata w ogóle, lub tylko do świata sztuki

Najpierw myślę o tym jak jest teraz: w sytuacji bycia razem w jednym miejscu, która nie dla wszystkich jest łatwa, rozwijająca, czy po prostu bezpieczna. Są domy, w których nikt nie chce zostać: przemocowe, uzależnione, z różnych powodów dysfunkcyjne. Myślę, że z tych domów/sytuacji będą później tragiczne żniwa, nie umiem dokładnie przewidzieć jakie i w jakiej skali. Z drugiej strony to co jest dla mnie bardzo istotne, to co także dzieje się już teraz: przejawy radykalnej życzliwości, jak nazwała to Natalia de Barbaro, której pokłady aktywowały się właśnie teraz podczas kryzysu. Sama jej doświadczam, i jestem przekonana, że to będzie ta nasza przemiana, która zostanie na dłużej. Nikt nie jest w stanie całkowicie uchronić się i w 100 procentach przewidzieć co będzie później, na ile nasz świat się zburzy i już nie odbuduje. Uważam, że przemiana jest konieczna, i że dostaliśmy – jako ludzie – w prezencie laboratorium do zbudowania nowych jakości, nowych systemów. Nie jest to, dodam, sytuacja nagła czy niespodziewana, to nasze – ludzi – działania do tego doprowadziły. Teraz, wyhamowani przymusowo, wciąż mamy szansę przytomnie myśleć i, pomimo całej niewygody, stwarzać Nowe, mając na uwadze, że nie tylko do epidemii doprowadziliśmy. Także do globalnego ocieplenia, do kryzysu ekologicznego. A wirus nawiasem mówiąc, to nic osobistego: nie on zawinił i nie ma co z nim „walczyć”, takie przedstawianie sprawy jest bezzasadne. Widzę tu raczej szansę na weryfikację wszystkiego: życia, wyborów, priorytetów, mówiąc obrazowo na dążenie do zachowania czystego serca (intencji) i zrównoważonego działania.
Myślę też, odnosząc się do świata sztuki, że z tego, co teraz się dzieje będzie bardzo dużo ciekawych prac, zwłaszcza, że już teraz jest wokół nas pełno artefaktów: maseczka, rękawiczki, środki do dezynfekcji.

Czy jest jakaś lektura/film lub dzieło sztuki, które chciabyś polecić, bo wydaje Ci się teraz ważne


Bioart, wszystko to, co dotyczy wchodzenia przyrody w wytwory człowieka, prace eksplorujące końcówkę antropocenu. Wymienię dwie:
Prace Diany Lelonek, np. z serii „Zoe-terapia” czy „Hałda Rokitnikowa”, gdzie artystka z szacunkiem wykorzystuje rośliny wyrosłe w post przemysłowym krajobrazie.
Performance Wojtka Radtke ŚWIADOMOŚĆ WŁĄCZONA / WYŁĄCZONA, taka „odwrócona archeologia”, w której zostawiał wytworzone przez siebie bursztyny z inkluzjami śmieci jako pamiątki z późnego antropocenu.
Te prace są przykładami na wychodzenie człowieka z roli boga, w której bezpodstawnie się umieścił; nawołująca do pokory, do porozumienia ponad kwestiami społecznymi, ekonomicznymi, politycznymi: do szukania połączeń z innymi gatunkami.
A, i zupełnie nie na te czasy, bo nie możemy stać blisko siebie, choć tego potrzebujemy: instalacja Spotkanie-Ogrzanie Gosi Nierodzińskiej, gdzie technologia jest tylko pretekstem do bycia blisko w przestrzeni i w relacji z inną osobą.

Diana Lelonek, “Akademia” z cyklu: Zoe-terapia, 2016, dzieki uprzejmości galerii lokal_30
Wojciech Radtke “ŚWIADOMOŚĆ WŁĄCZONA / WYŁĄCZONA” performance z 2019 We Do Festival w Oslo, fot. We Do Festival
Małgorzata Nierodzińska “Spotkanie Ogrzanie” instalacja, fot. ze zbiorów artystki